Kandyd, czyli optymizm Kamila Sammler (Kunegunda)w scenie zbiorowej

Kandyd czyli optymizm (1986)
Voltaire

reżyseria Maciej WOJTYSZKO
przekład Tadeusz ŻELEŃSKI-BOY
adaptacja sceniczna Krzysztof ORZECHOWSKI Maciej WOJTYSZKO
teksty piosenek Maciej WOJTYSZKO
współpraca inscenizacyjna Waldemar ŚMIGASIEWICZ
scenografia Zofia de INES-LEWCZUK
muzyka Jerzy DERFEL
opracowanie muzyczne Janusz WICHROWSKI

KAMILA SAMMLER role: Kunegunda, Służąca IV, Rufa

Kandyd Stanisław MELSKI

 

(…)z prześmiewania porządku tego świata, z drwiny, wesołości i swoistej, wpisanej w utwór „filozofii optymizmu” wyłania się przecież obraz znacznie poważniejszy niżby się mogło wydawać. W tym też ogromny smak wrocławskiej inscenizacji przygód młodzieńca imieniem Kandyda, któremu wpojono, że żyje na najlepszym ze światów, a wszystko co dzieje się wokół, jest w pełni słuszne, konieczne i prowadzi do jeszcze większego szczęścia.
(Anna Jęsiak „...już słuchamy rad Woltera” Dziennik Bałtycki nr 158 10, lipca 1987 roku)

premiera w Teatrze Polskim we Wrocławiu 21 marca 1986 roku

fotografie ze spektaklu Adam HAWAŁEJ

(źródło: Teatr Polski we Wrocławiu; http://www.encyklopediateatru.pl/przedstawienie/25874/kandyd-czyli-optymizm)

(…) aktorzy grają tu wszystko, uzupełniając co najwyżej…swe kostiumy wieńcami z kwiatów lub papierowymi czapkami. Wcielają się w dziesiątki postaci, zmieniają skórę (…). Tworzą kreację zbiorową, będąc tłumem tworzonym przez zderzające się ze sobą zróżnicowane postacie. Są gąszczem drzew, falujących ze zdziwienia, okrętem poruszanym przez galerników. A nawet – skrzypiącymi drzwiami do zamku barona. Okazuje się, że można, owszem grać i zawiasy, byleby się to robiło dobrze.

(Ewa Moskalówna Własny ogródek Głos Wybrzeża nr 159 10 lipca 1987 roku)

(…) Plastyce i precyzji ruchu, układom opracowanym z niezwykłą wręcz wyobraźnią i wyczuciem sceny zawdzięcza ten spektakl bardzo wiele. Najwięcej jednak – bez wątpienia – wykonawcom, którzy demonstrują wszechstronność, nie tylko świetnie podając tekst, lecz także śpiewając, tańcząc, a nawet dając dowody akrobatycznej niemal zręczności. Aktorzy są zgrani, rozluźnieni i najwyraźniej sami wybornie się bawią. Z nimi – oczywiście publiczność – stale zaskakiwana komizmem postaci i sytuacji, celnością słowa, absurdalnością przedstawionego świata, który jednak

I dla tej refleksji także warto zobaczyć przedstawienie w którym zarówno teatralne konwencje jak i spojrzenie na człowieczy los nie mają charakteru „serio”. (…)
(Anna Jęsiak „…już słuchamy rad Woltera” Dziennik Bałtycki nr 158 10, lipca 1987 roku)

Całkiem osobny rozdział tego świetnego, zwartego i przez cały czas przyciągającego uwagę widowiska stanowi aktorstwo. (…) Aktorzy są na pełnym luzie. Widać, że sami wraz z publicznością świetnie bawią się tym, co się dzieje na deskach sceny. Są bardzo sprawni zarówno w podawaniu tekstu, jak i ruchowo. Pomijam już salta i inne akrobacje, ale zgranie zespołu, które można porównać do dobrej rewii zasługuje na największe uznanie. Wszyscy śpiewają w chórze i solo, dysponując mocnymi, wyrazistymi głosami. Najlepszym przykładem tego jest fragment, w którym parodiuje się operę. To doprawdy kapitalne, co publiczność w pełni docenia.

W przedstawieniu gra około 20 aktorów. Każdy z nich, oprócz Stanisława Melskieg o (Kandyd) wciela się w co najmniej trzy, cztery postacie, zaznaczając kolejne wcielenie detalem kostiumu, rekwizytem i sposobem gry. Sama ta umiejętność przekształcenia się na scenie na oczach widzów, dosłownie w ciągu kilku sekund – bawi i wywołuje podziw. A zespół jest tak wyrównany, że trudno wymieniać najlepszych.

(Grażyna Zubrzycka Czy teatry są po to aby grać, Wieczór Wybrzeża nr 131, 9 lipca 1987 roku)

Kandyd, czyli optymizm Teatr Rzeczypospolitej afisz
Kandyd, czyli optymizm Teatr Polski program
Kandyd, czyli optymizm Teatr Polski program