(…) cala logika dramatu oraz wszystko inne na nic by się zdało gdyby aktorstwo nie było mocne. Najbardziej podobała mi się Kamila Sammler w roli hrabiny de Saint-Fond. Hrabina to kobieta wamp, kurtyzana, wyuzdana ekscentryczka. W opinii wielu – mająca w sobie diabła. Budzi jednak tę samą wątpliwość co markiz de Sade: diabelskie nasienie czy wysłannik niebios i to nie tylko dlatego, że jej ciało służy jako … ołtarz. Jako hrabina, przedzierzgnięta w prostytutkę, wzięła udział w marszu pod modnym za Rewolucji hasłem: ,,arystokratów na latarnie” i została stratowana. Lud Paryża uznał ją za świętą i bohaterską kobietę. Uzyskała niemal jednoznacznie pozytywną konotację.(…)
(Andrzej Musiał Żyjemy w świecie de Sade’a; Kultura Wiadomości dnia 6 kwietnia 1993- archiwum Teatru Jaracza)
(…) Rzadko ogląda się w teatrze sztuki, w których byłoby tyle dobrych ról kobiecych. (…) Każda z kobiet w sztuce Yukio Mishimy jest na tyle bogato zarysowana i niejednoznaczna, że umożliwia to ich rozmaitą interpretację psychologiczną. (…) Podobała się Kamila Sammler, czyli Hrabina de Saint-Fond: ,,seks błyszczał jej w oczach” i znakomicie udało jej się odegrać osobę wzbudzającą pożądanie u mężczyzn.
(Dariusz Pawłowski Bolesna miłość do de Sade’a Dziennik Łódzki 24 kwietnia 1993 roku)