Dziennik Łódzki- Bywalec 19 października 2001 roku
Kamila Sammler, aktorka łódzkiego Teatru Jaracza, odtwórczyni głównej roli w filmie Witolda Leszczyńskiego Requiem:
– W aktorstwie najbardziej bawi mnie zmienność
Ten głos, ta dusza…
MICHAŁ LENARCIŃSKI: Nie jest pani popularną aktorką filmową…
KAMILA SAMMLER:-Nie.
A tymczasem oglądamy Panią w głównej roli w filmie Requiem. Dla widzów stało się to nagle.
– W polskim filmie rzeczywiście nie utrwaliłam się w pamięci widzów. Może odpowiadając kwestią z filmu- „Nie ten głos, nie ten zapach, nie ta dusza”? Częściej pojawiałam się w filmie francuskim, duńskim. Nie wzięłam się więc w filmie zupełnie „nagle” i z niczego.
Z pewnością. Witold Leszczyński, reżyser Requiem, nie zdaje się na przypadki.
– Witold Leszczyński jest odpowiedzialnym człowiekiem i przekonana jestem, że angażując mnie wiedział o mnie wszystko co chciał wiedzieć. Wiem, ze wiele aktorek ubiegało się o tę rolę. Leszczyński nie jest artystą konwencjonalnym i pewnie dlatego także nie obsadza z klucza. Porusza się jako twórca i jako człowiek poza schematami i sądzę, że temu między innymi zawdzięczam rolę w jego filmie.
Witold Leszczyński w jednej z wypowiedzi stwierdził, że kiedy tylko zobaczył Kamilę Sammler na scenie, wiedział, że to właśnie ona musi zagrać w jego Requiem. Jak pani myśli, co zobaczył?
– Skierowałabym to pytanie do niego. Leszczyński nie o wszystkim mi mówił. Pewnego dnia zostałam do domu Witolda Leszczyńskiego zaproszona przez Annę Hrynaszkiewicz. Nie miałam poczucia, że ktoś mnie sprawdza, dopasowuje do czegoś. Zostałam obsadzona i już. Bo ten głos, bo ten zapach, bo ta dusza.
Wiemy więc jak rola przyszła do aktorki, a jak aktorka spotykała się z rolą? Trudną i wymagającą odwagi.
Odpowiem znów używając cytatu z filmu: „Najważniejsza jest rekomendacja”. Leszczyńskiego. Jeśli aktor czuje, że reżyser mu ufa, wie co ma grać, przestaje się wstydzić, śmiało proponuje. Aktor musi być kochany. Rekomendacja Leszczyńskiego ułatwiła mi pracę, Poza tym szczególna atmosfera na planie i grono wspaniałych twórców pomagały we wspólnej, a i indywidualnej pracy.
Co w zawodzie aktorskim najbardziej panią bawi? Niektórzy mówią, że ten zawód to powołanie, inni, że rzemiosło.
Mnie najbardziej bawi zmienność. Jestem osobą szalenie energiczną, szukam rozmaitych sposobów rozładowania tej energii: pływam, uprawiam yogę, jeżdżę na rowerze . A kiedy nie mam zadań w teatrze – wymyślam je sama. Tak powstało przedstawienie Idiota, tak rodzą się moje, zwykle trudne, podróże.
Jakie to są trudne podróże?
Ostatnio byłam w lzraelu, w RPA.
Czy już myśli pani o Afganistanie?
Nie wykluczam, ale teraz ,,chodzą mi” po głowie Indie.
Wracając do aktorstwa: moje, ale i wielu widzów odczucia są takie, że postaci grane przez Kamilę Sammler są nieprzewidywalne.
Cieszę się, że tak to jest postrzegane. To znaczy, że czasami udaje mi się zaskakiwać widza, wyprowadzać go ze stanu spokoju. To znaczy, że osiągam zamierzony cel.
W kinie oglądamy panią teraz jako niezwykłą bibliotekarkę w Requiem, a na co zaprosi pani widzów do swojego Teatru im. Jaracza?
Na Tobi w Okruchach czułości, na Zabawę w koty, gdzie gram Polly, na 101 dalmatyńczyków -tu jestem Cruellą, na Królową Śniegu, w której jestem subtelną Madamme Fleur. Cieszę się, że teatr o mnie nie zapomina.
Co w planach?
Mam pewne plany i propozycje, ale trochę za wcześnie, by głośno o nich mówić.
Czyli zgodnie z aktorską zasadą: nie mówić, bo się zapeszy?
Tak, bo jestem przesądna.